Tyle było z noworocznych postanowień, w skład których wchodziło m.in. częstsze pisanie na blogu :) Może w przyszłości coś z tego wyjdzie :)
Dodatki w brytyjskich magazynach od dawna mnie zachwycały, i nieraz powodowały prawdziwą ekscytację - w końcu fajnie jest kupić miniaturkę znanego produktu za grosze, zanim wyda się na niego całą kwotę, prawda? Dlatego widząc w jednym z numerów słynny tusz od Clinique, nie wahałam się ani sekundy.
W gazecie dołączona była 3.5 ml miniaturka, podczas gdy pełnowymiarowy produkt mieści 8 ml. Opakowanie jest identyczne, srebrno-czarne. Napisy nie ścierają się od razu, ale teraz, po około 4 miesiącach połowa jest niewidoczna. Zakrętka dobrze się domyka, i zapobiega przedwczesnemu wysuszeniu produktu.
Szczoteczka jest bardzo dobrze rozwiązana - na tyle długa, że dosięga wszędzie, ale nie za duża, przez co nie wbije się przez przypadek do oka ;) Włosie jest krótkie, ale naprawdę wygodnie się nim maluje. Dociera do najkrótszych rzęs, nie maziając przy tym skóry, a długie włoski świetnie rozdziela. Tusz jest wytrzymały, nie osypuje się, ani nie tworzy efektu pandy. Kolor to typowa czerń, nie powiedziałabym, że "głęboka", czy coś w tym stylu, bo ja nigdy tego nie zauważam ;)
Nie osiągnęłam nim efektu WOW, jak dla mnie to mocno przeciętny tusz, i już wiem, że nie zdecyduję się na zakup. Na początku był dosyć mokry, ale szybko nabrał odpowiedniej konsystencji, i w tym momencie - około 4 miesiące od zakupu, jest już dość suchy, ale często używam go do malowania dolnych rzęs. Jak widać nie stosuję się do reguły "3 miesięcy", jakoś nigdy nie czuję takiej potrzeby ;)
Tusz można dostać chociażby w Bootsie, a jego regularna cena wynosi 17,50 funtów.
Znacie High Impact Mascara? Sprawdził się na Waszych rzęsach?
Też mam tą miniaturkę -jak dla mnie jest świetny :) daje naturalny look, który lubię...ale, że nie lubię już Clinique to go nie kupię - taki złośliwy Es hihih :D
OdpowiedzUsuńZa co ich nie lubisz? ;p
UsuńMiałam kiedyś miniaturkę, ale był beznadziejny... W ogóle nie lubię tej marki, po kilku przygodach z ich kolorówką i pielęgnacją, która mi z twarzy zrobiła jesień średniowiecza wiem, że już raczej nic u nich nie kupię...
OdpowiedzUsuńUh, pamiętam jak mialam od nich tonik.....spirytus mniej śmierdział niż on ;)
UsuńPrzydatna recenzja, też nie stosuję się do 3 ms :D
OdpowiedzUsuńBo jest bez sensu :P
UsuńTeż miałam i lubiłam ale znam lepsze tusze. :)
OdpowiedzUsuńDokładnie :)
UsuńJa mam miniaturę tego tuszu i uważam, że to jeden z najlepszych jakie miałam. Przy moich dość krótki i rzadkich rzęsach spisuje się rewelacyjnie, bo rozczesuje, pogrubia i nadaje rzęsom koloru :) Może nie jest to efekt sztucznych rzęs, ale do tej pory żaden tusz, który miał taki efekt dawać nie dał sobie u mnie rady. Zamiast posklejanych pseudo-sztucznych rzęs wolę naturalsy :)
OdpowiedzUsuńO widzisz, mamy podobne rzęsy ale u mnie takiego efektu nie ma....Dawał coś, ale efekt był mizerny ;)
UsuńJa mam miniaturę tego tuszu i uważam, że to jeden z najlepszych jakie miałam. Przy moich dość krótki i rzadkich rzęsach spisuje się rewelacyjnie, bo rozczesuje, pogrubia i nadaje rzęsom koloru :) Może nie jest to efekt sztucznych rzęs, ale do tej pory żaden tusz, który miał taki efekt dawać nie dał sobie u mnie rady. Zamiast posklejanych pseudo-sztucznych rzęs wolę naturalsy :)
OdpowiedzUsuńFajna miniaturka,też bym chciała wypróbować
OdpowiedzUsuńJa się cieszę, że miałam taką okazję :)
UsuńPodoba mi się, że w gazetach w Anglii można trafić na całkiem fajne dodatki typu kosmetyki. I to dobrych firm. W Polsce wydaje mi się, że już zaczynają działać chociażby dlatego, że w Glamour można było znaleźć cień Inglota :))
OdpowiedzUsuńSzkoda, że nie do końca ten tusz Clinique spełnił Twoje oczekiwania.
To fakt, dodatki mają rewelacyjne :)
Usuńja bardzo lubię ten tusz :) zużyałam już niezliczoną ilość :P jak dla mnie mógłby być bardziej wydajny, w sensie takim że szybko wysycha :/
OdpowiedzUsuńAle na Twoich rzęsach wszystko się sprawdza :))
UsuńMiałam kilka miniaturek, a niedawno kupiłam pełnowymiarowe opakowanie. Jak dla mnie to dobry tusz, ale bez większych rewelacji.
OdpowiedzUsuńDobrze to ujęłaś - jest porządny, ale faktycznie efektów nie daje nie wiadomo jakich ;)
UsuńMam jego miniaturkę i używam od jakiegoś czasu.. Faktycznie jest ok, ale raczej średni, podobny efekt otrzymuje przy pomocy maskar Essence ;)
OdpowiedzUsuńU mnie Wibo dawało lepszy efekt :D
UsuńSzkoda że u nas nie ma więcej takich miniaturek do czasopism.
OdpowiedzUsuńNa pewno w końcu się to zmieni
UsuńUwielbiam dodatki w angielskich gazetach! :)
OdpowiedzUsuńTego tuszu chyba akurat nie znam, ale inne tusze Clinique jakie miałam dawały raczej naturalny, dość delikatny jak dla mnie efekt.. one chyba wszystkie tak mają :)
Możliwe, chociaż na moich mikro-rzęsach wszystkie dają kiepski efekt :D
UsuńMoje rzęsy też od jakiegoś czasu są dość mikro, więc może to też o to chodzi ;)
UsuńMiałam dwa opakowania tego tuszu i za każdym razem skrajnie odmienne opinie. Pierwsze było genialne, a drugie niestety bardzo przeciętne.
OdpowiedzUsuńMnie właśnie niczym nie urzekł, ot poprawny tusz.
UsuńMoje rzęsy nie lubią się z "droższymi" maskarami ;) chociaż aktualnie to one tolerują tylko Misslyn więc w sumie nie jestem obiektywna ;)
OdpowiedzUsuńZa to błyszczyk z poprzedniego postu uwielbiam :)
Ja też do tej pory omijałam drogie maskary, i jakoś nie żałowałam :) Może znajdę coś lepszego z "wyższej" półki, ale nie mam parcia ;)
UsuńJa właśnie go używam i na początku bardzo mnie denerwował, ale z czasem nauczyłam się z nim pracować i jest ok. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńU mnie nic nie działa, mam za liche rzęsy :D
Usuń