Za każdym razem, staram się zmywać makijaż w kilku etapach. Też tak macie, że czasami sprawia on u Was wrażenie nieprzyjemnego oblepiania skóry? Ja bardzo często, gdyby nie brzydki wygląd, to chodziłabym "nago" ;)
Na co dzień najpierw używam płynu micelarnego, a potem jednego albo dwóch żeli (czasem peeling) ale i tak odczuwałam niedosyt. Masło TBS jest ogromnie popularne w blogosferze, dlatego w końcu się na nie skusiłam, jako dodatkowy kosmetyk do usuwania "brudu" :P
Nie ukrywam, że bardzo spodobało mi się opakowanie - metalowa puszka zgrabnie wygląda, jest szczelna, chociaż nie polecam odkręcania wieczka mokrymi dłońmi ;) Szata graficzna również na plus, jest ładnie i estetycznie, bez zbędnej przesady.
W puszce znajdziemy 90ml produktu, co jak dla mnie nie jest dużą ilością, tym bardziej, że opakowanie jest dość płaskie ;) Taki trochę chwyt, że niby dostaniemy dużo, ale naprawdę jest tego niewiele.
Masło ma zbitą konsystenję, ale bardzo łatwo się nabiera - błyskawicznie topi się w kontakcie ze skórą. Ma biały kolor i baaardzo lekki zapach rumianku. Wystarczy niewielka ilość, lekkie rozgrzanie w dłoniach, i można się brać za dalsze zmywanie tapety ;)
Masło idealnie rozprowadza się na skórze, i jeśli wcześniej potraktujemy ją płynem micelarnym, potrzeba niewielkiej ilości. Szybko zmywa makijaż, nie piecze w oczy, ani nie pozostawia zamglonego spojrzenia. Na całe szczęście nie dostałam przykliwego wysypu, więc jest dobrze. A trochę się tego obawiałam ;)
Tak jak pisałam, masła nie jest dużo, i szczerze mówiąc znika dość szybko. Jestem już prawie przy końcu, a towarzyszy mi od około 3 tygodni - staram się nie nabierać dużo, ale jednak schodzi :) Nieraz czytałam, że dziewczynom towarzyszy długi okres czasu...no cóż, ja się z tym nie zgodzę. Niemniej jestem zadowolona z jego działania, miło mi się go używa, więc nie wykluczam powrotu. Na razie bardziej kusi mnie olejek do demakijażu z tej samej serii, dlatego sięgnę najpierw po niego, potem....zobaczymy :)
Masło kupicie w salonach The Body Shop, kosztuje £12 za 90 ml.
Masło idealnie rozprowadza się na skórze, i jeśli wcześniej potraktujemy ją płynem micelarnym, potrzeba niewielkiej ilości. Szybko zmywa makijaż, nie piecze w oczy, ani nie pozostawia zamglonego spojrzenia. Na całe szczęście nie dostałam przykliwego wysypu, więc jest dobrze. A trochę się tego obawiałam ;)
Tak jak pisałam, masła nie jest dużo, i szczerze mówiąc znika dość szybko. Jestem już prawie przy końcu, a towarzyszy mi od około 3 tygodni - staram się nie nabierać dużo, ale jednak schodzi :) Nieraz czytałam, że dziewczynom towarzyszy długi okres czasu...no cóż, ja się z tym nie zgodzę. Niemniej jestem zadowolona z jego działania, miło mi się go używa, więc nie wykluczam powrotu. Na razie bardziej kusi mnie olejek do demakijażu z tej samej serii, dlatego sięgnę najpierw po niego, potem....zobaczymy :)
Masło kupicie w salonach The Body Shop, kosztuje £12 za 90 ml.
Stosujecie dodatkowe produkty przy demakijażu?
Hmm ja używam go trzeci miesiąc i dopiero dobiega końca. Jestem bardzo zadowolona i kupię ponownie ;)
OdpowiedzUsuńKusi mnie to masło :)
OdpowiedzUsuńJa stosuję tylko płyn micelarny/mleczko, jeden żel do oczyszczania i na koniec tonik. To wszystko ;)
Ja aktualnie używam płynu micelarnego z Sylveco. Ale potem wrócę do olejków hydrofilnych... bo szybciej jakoś to idzie :D A to masło mnie nie kusi.. mam uczulenie na rumianek :( ale mam zamiar podobne sobie zrobić :)
OdpowiedzUsuńA po użyciu micela myję twarz żelem (tzn aktualnie szamponem babydream) a potem mydełkiem Aleppo przy użyciu szczoteczki Foreo Luna Mini :)
lubię ten zapach :)
OdpowiedzUsuńMnie pozostaje zamiawianie tych produktów przez neta... niestety w moim mieście zamknęli ten sklep...
OdpowiedzUsuńJa jestem wierna Take The Day Off z clinique, ale też mam ochotę na olejek rumiankowy z TBS:)
OdpowiedzUsuńMam olejek z tej serii i kiedy potrzebuję 'petardy' do zmycia wodoodpornego tuszu to właśnie po niego sięgam :) Ja z kolei mam odwrotnie, nie lubię chodzić bez makijażu bo mam wrażenie, że moja cera się wtedy pogarsza...być może dlatego, że częściej gdzieś te palce wędrują w jej stronę :P
OdpowiedzUsuńCzuję się skuszona na wypróbowanie go. Używanie kosmetyków do demakijażu w takiej formie to dla mnie nie nowość, bo często zmywam oczy kremem Nivea :P
OdpowiedzUsuńOd dawna mam na niego ochotę :) Chyba wreszcie się skuszę ;)
OdpowiedzUsuńJa wyrzuciłam pół opakowania, to masło było beznadziejne, owszem, zmywało makijaż, ale za dużo zabawy z tym, poza tym tuszu z rzęs niedokładnie usuwało, no i miałam zamiar używać je jako jedyny produkt do demakijażu (potem normalnie żel czy pianka do mycia twarzy), a nie bawić się w masła, micele, dwufazy jednocześnie ;) Ale dla mnie właśnie produkt ma być jeden do wszystkiego, a nie 10 :DDD
OdpowiedzUsuńNo widzisz, a mnie schodzi błyskawicznie :D
OdpowiedzUsuńTeż tak robiłam, ale jak dodam ten jeden krok więcej, to jakoś czuję się bardziej czysto, dziwne ;)
OdpowiedzUsuńZrobić samemu chyba jeszcze fajniej ^^
OdpowiedzUsuńSzamponem? Nie dzieje Ci się nic ze skórą po nim?
Delikatny ;)
OdpowiedzUsuńMiałam identycznie, jak mieszkałam w Krakowie - jedyny ich sklep został zamknięty...
OdpowiedzUsuńTeż myślałam o Clinique, ale jakoś szkoda mi zawsze pieniędzy :P
OdpowiedzUsuńCzyli generalnie olejek się dobrze spisuje? :)
OdpowiedzUsuńJa mam wrażenie, że moja się dusi, chociaż nie nakładam dużo ;)
Krem Nivea?? naprawdę?:D o tym nie słyszałam! nie zapycha Cię, nie szczypie w oczy? Bo chętnie bym wypróbowala, uwielbiam ten krem :)
OdpowiedzUsuńWarto :)
OdpowiedzUsuńJa właśnie lubię kilka kroków, bo się lepiej z tym czuję, bardziej czysto :) ale każdy ma swoje preferencje, oczywiście :)
OdpowiedzUsuńU mnie oczy kremem Nivea zmywa się od pokoleń - najpierw babcia, potem mama, teraz ja :D Oczywiście po takim demakijażu myję twarz żelem czy mydłem, więc parafinka z kremu Nivea nie robi mi krzywdy. Nie szczypie nic a nic, nie podrażnia, nie powoduje mgły jak niektóre środki do demakijażu. Jest dobry i tani :D I co najlepsze - zmywa wszystko, nawet takie totalnie oporne, wodoodporne kosmetyki.
OdpowiedzUsuńNic się nie dzieje bo nie ma co się dziać :) Nie ma silikonów w składzie więc nie zapcha.
OdpowiedzUsuńA podział na szampony, żele pod prysznic, żele do twarzy jest sztuczny ;) Detergent to detergent i nie ma różnicy czy się go użyje do ciała do włosów czy do twarzy ;)
Kasiu, przekonałaś mnie! :D Jak tylko wykończę inne produkty, to z chęcią wypróbuję Nivejkę ;)
OdpowiedzUsuńGdybym miała go pod ręką, to bym wypróbowała ten sposób :)
OdpowiedzUsuńJa też stosuję kilka etapów pielęgnacji i to masełko mnie interesuje. To chybacos w stylu tego słynnego masełka Clinique ;)
OdpowiedzUsuńU mnie to jest tak, że ja szukam jednego kosmetyku do całego demakijażu, bo nie lubię się bawić, że np. twarz micelem, oczy dwufazą, szukam skutecznego, ale jednego środka, który mi wszystko pięknie usunie, a potem wiadomo - mycie buzi już normalnie :)
OdpowiedzUsuńStrasznie nie lubię takiej formy demakijażu, tłuste to to i nieprzyjemne :P
OdpowiedzUsuńW takim razie polecam Ci piankę Shiseido z linii Pureness, jest mega wydajna i idealnie oraz dogłębnie oczyszcza. Nic więcej już nie trzeba ;) Fajny jest też Special Cleansing Gel z Dermalogica, ale to już wiesz bo miałaś próbkę ;)
OdpowiedzUsuńA to ja też tak nie robię - micel cała twarz, masło również na całość ;) nie rozdzielam ich osobno twarz - oczy :P
OdpowiedzUsuńE tam tłuste, fajne :D
OdpowiedzUsuńChyba tak, ale wersja dla ubogich :D
OdpowiedzUsuńTak, ten żel super był :)
OdpowiedzUsuńChyba już to kiedyś pisałam, ale nie dla mnie takie zmywaki.
OdpowiedzUsuńOpakowanie za to mi się bardzo podoba :D
ja też bardzo lubię TTDO :)
OdpowiedzUsuńMam go w pamięci aby kiedyś wypróbować , chętnie to zrobię chociażby dlatego aby porównać do mojego ulubioneg z Clinique :)
OdpowiedzUsuńJa bym jednak chciała, żeby jeden tylko produkt zrobił całość, zmył wszystko, bez używania drugiego:) Muszę spróbować olejek do demakijażu, może to będzie mój święty Graal :)
OdpowiedzUsuńMam na niego ogromną ochotę ale obawiam się, bo czasami rumianek potrafi mnie uczulić ...czasem tak a czasem nie - rosyjska ruletka ;) dlatego przed zakupem muszę koniecznie wypróbować :)
OdpowiedzUsuńTo fakt, jak rumianek Cię uczula, to trochę ryzykowne.... ja już je kończe, jak chcesz to mogę Ci przesłać trochę :)
OdpowiedzUsuńMnie za to ciekawi ten Clinique :)
OdpowiedzUsuńOpakowanie jest super :) chociaż średnio wygodne przy mokrych dłoniach :)
OdpowiedzUsuńRozumiem Cię :) Olejki fajna sprawa, miałam chyba kiedyś jeden z Biochemii Urody, i dobrze zmywał :) Dlatego planuję kupić ten z TBS :)
OdpowiedzUsuńPodobno też dobry ten z TBS, chwalony, ale ja jakoś nie lubię tej marki, więc chyba wolę zapłacić więcej, ale mieć MAC - dla zasady :D
OdpowiedzUsuńJa jakoś nie ufam MAC w kwestii pielęgnacji, tylko makeup ;d
OdpowiedzUsuńJa nic nie miałam, więc nie wiem, czy ufam ;) Czas się przekonać :)
OdpowiedzUsuń