....czyli jak kończą się wycieczki do sklepu ze zdrową żywnością, który tak się dziwnie składa, znajduje się zaraz obok mojej pracy ;) Kilka razy tam zawitałam i mile się zaskoczyłam widząc całkiem bogatą ofertę włosową (m.in. firma Jason, na której mi zależało), oraz naturalne kosmetyki australijskiej firmy Sukin. O tej drugiej trochę czytałam, głównie pozytywnie, więc skusiłam się na żel do mycia twarzy.
Technicznie - mamy tutaj buteleczkę z ciemnego plastiku, o skromnej acz estetycznej szacie graficznej. Pompka jest oczywiście ogromnym plusem, bo to chyba najbardziej lubiana i najwygodniejsza forma aplikacji. Nie miałam z nią żadnych problemów, nie zacinała się, a jedna porcja wystarczyła na umycie twarzy.
Marka chwali się brakiem siarczanów i parabenów w składzie. Znajdziemy w nim za to rumianek, aloes, oczar wirginijski i zieloną herbatę, plus dwa oleje - makadamia i z wiesiołka. Całe to połączenie składników ma na celu oczyścić i utrzymać równowagę naszej skóry.
Nie wiem do końca jaką nazwę nadać temu kosmetykowi, bo nie bardzo się pienił, wręcz powiedziałabym, że w ogóle. Trochę mnie to zdziwiło, bo co innego możemy przeczytać na opakowaniu, ale postanowiłam przymknąć na to oko. Konsystencja jest gęsta, i pomimo braku piany, niewiele potrzeba do umycia twarzy. Zapach produktu mnie oczarował - słodki, ale bardzo lekki, niesamowicie przyjemny. Myślę, że to olejek makadamia najbardziej wysuwał się naprzód, reszty jakoś nie mogłam "wyczuć". Zdecydowanie umilał mi użytkowanie.
A jak żel (z braku laku lepszego słowa) się sprawował? Cóż, złego słowa nie mogę powiedzieć :) Bardzo dobrze domywał skórę - zarówno o poranku, jak i wieczorem, radził sobie z brudem i resztkami makijażu.
Nie podrażnił mojej skóry, nie piekł w oczy za co OGROMNY plus, no i nie zapchał skóry - nie wyskoczyły mi żadne niepokojące niespodzianki po rozpoczęciu stosowania.
Dzięki konsystencji jego wydajność również okazała się bardzo dobra - wystarczył mi na około 2 miesiące używania 2 razy dziennie (no dobrze, kilka razy nałożyłam inne kosmetyki, ale Sukin przeważał w tym aspekcie).
Cieszę się, że produkt się u mnie sprawdził i zdecydowanie zachęcił mnie do dalszego poznawania marki - co nie będzie trudne, mając kilka produktów w sklepie "pod ręką".
Póki co szukam czegoś do mycia twarzy, i nie kupuję tego samego żelu z prostego powodu - lubię testować i nie wykluczam znalezienia czegoś jeszcze lepszego. Niemniej Foaming Cleanser od Sukin wysoko u mnie zapunktował i nie wykluczam powrotu, zawsze dobrze jest wiedzieć o czymś bezpiecznym w razie W. :)
Markę te można dostać w sklepach ze zdrową żywnością (chociaż nie w każdym, trzeba szukać), oraz na pewno w Holland&Barrett. Ceny nie są wysokie, wahają się między £7 a £8, kremy są trochę droższe - około £16. Nie ma jednak tragedii. Ja czuję się zainteresowana, i po pozbyciu się zbędnego gruzu na pewno sięgnę po więcej ich produktów.
Znacie firmę Sukin? Lubicie naturalne kosmetyki?
miałam kiedyś odżywkę do włosów z tej firmy ale zupełnie się u mnie nie sprawdziła:(
OdpowiedzUsuńBardzo fajne i praktyczne ma opakowanie :)
OdpowiedzUsuńhttp://silviaabloog.blogspot.com
ŁAdne opakowanie, skłąd dłuugi ale całkiem w porządku :)
OdpowiedzUsuń:)
OdpowiedzUsuńTo fakt, pompka jest najlepsza :)
OdpowiedzUsuńOj :( akurat ich produkty do włosów najmniej mnie interesują :)
OdpowiedzUsuńMam emulsję nawilżajaca Sukin i lubię ją bardzo ;) Ma identyczne opakowanie
OdpowiedzUsuńW takim razie łatwo byłoby je pomylić :)
OdpowiedzUsuńmarkę kojarzę ale tylko z recenzji, sama nie miałam okazji niczego używać :)
OdpowiedzUsuńZnam to uczucie :D
OdpowiedzUsuń