Filtrować się zaczęłam niedawno. Tak, w wieku 20 kilku lat, bo nikt mnie wcześniej nie uświadomił, że powinno się to robić na co dzień. Na szczęście słońca unikam dość skutecznie, więc mam nadzieję, że wielkich szkód u mnie nie narobiło.
Do pierwszego podejścia wybrałam zachwalane filtry od La Roche Posay - markę bardzo lubię za kosmetyki z linii Effaclar, więc nie wahałam się z zakupem.
Wybrałam wersję z filtrem 50+, przeznaczoną do cery przetłuszczającej się. Pełna nazwa kremu to Dry touch gel-cream. Faktycznie, w dotyku wydaje się bardziej suchy niż standardowe filtry, jednak nadal cięższy od kremów. Jest biały i bezzapachowy. Łatwo się nakłada, jednak trzeba uważać, jeśli wcześniej nałożyło się krem, bo potrafi się dość uparcie rolować (swoją drogą, krem pod filtr, czy na?). Potrzebuje kolejnej chwili do wchłonięcia się, ale jak już to zrobi, skóra nie świeci się niczym żarówka, ani nie wygląda upiornie biało.
Mam nadzieję, że uda mi się od teraz regularnie używać filtrów - nie robię tego jednak codziennie, bo w pochmurne dni słońca mam na lekarstwo - moja droga do pracy jest bardzo krótka, a przez cały dzień i tak nie mam bezpośredniego kontaktu ze słońcem. Może robię źle, ale wiecie jak jest - lenistwo czasem bierze górę, a i poranny czas jest bardzo cenny ;) Wydajność póki co na plus - miesiąc używania, i ubytek znikomy, oby tak dalej. Cenowo nie jest źle, ale jednak kosztuje nie najmniej - ja płaciłam 16 funtów za tubkę. Do znalezienia w dużych drogeriach i aptekach. Gdy tylko ten filtr mi się skończy, biorę się za zachwalany Vichy - zobaczymy który sobie lepiej poradzi :)
Jak wygląda Wasza filtrowa rutyna? Nakładacie, czy jednak często o nich "zapominacie"? ;)