20 sie 2015

HIT: REN, Invisible Pores Detox Mask


Ofertę REN dopiero zaczynam dokładniej poznawać, chociaż marka jest mi znana od dawna. Niestety, nie była tak łatwo dostępna jak teraz, więc korzystam póki mogę ;)
Zawsze byłam uzależniona od maseczek, mam wrażenie, że to one najwięcej dobrego robią dla cery, zwłaszcza tak zanieczyszczonej jak moja. To główne kryterium podczas wyszukiwania nowych masek - mają przede wszystkim oczyszczać, walczyć z niespodziankami i bliznami po nich. Dlatego wiedziałam, że prędzej czy później sięgnę po super popularną Detox Mask.

Maskę dostajemy w świetnie zaprojektowanym opakowaniu z pompką - dzięki temu nic się nie marnuje, i zużywamy produkt do samego końca. Design jest typowy dla marki, minimalistyczny i przejrzysty, miły dla oka. Maska pochodzi z linii Clarimatte, która przeznaczona jest do cery mieszanej, problematycznej. W opakowaniu dostajemy 50 ml produktu, i uwierzcie, jest to bardzo dużo - mnie wystarczyło na około 4 miesiące używania, 1-2 razy w tygodniu. Dwie pompki dawały odpowiednią ilość na pokrycie całej twarzy.

Maska ma gęstą konsystencję, i jasno-zielonkawy kolor. Jej zapach jest jak dla mnie średnio wyczuwalny, w tym momencie ciężko mi go opisać, bo dawno mi się skończyła, ale nie był duszący.
Wśród składników znajdziemy glinkę francuską (absorbuje nadmiar sebum i niedoskonałości), spirulinę (stymuluje proces odnowy naskórka), nienasycony kwas tłuszczowy z czerwonej herbaty (wygładza i zmiękcza powierzchnię skóry, oraz zmniejsza widoczność niedoskonałości), kombinację olejków z lawendy, niebieskiego cyprusowca i bergamotki (oczyszczają skórę, i zapobiegaja powstawaniu niedoskonałości).

Pełny skład INCI ze strony REN:
Lavandula Angustifolia (Lavender) Flower Water, Kaolin, Cetearyl Alcohol, Cetearyl Glucoside, Phenoxyethanol, Spirulina Platensis Powder, Sodium Hydroxymethylglycinate, Lactic Acid, Lavandula Angustifolia (Lavender) Oil, Linalool, Limonene, Callitris Intratropica Wood Oil, Citrus Aurantium Bergamia (Bergamot) Fruit Oil.

Uzywałam tej maski, tak jak wspomniałam, 1-2 razy w tygodniu, i za każdym razem widziałam różnicę. Skóra była świetnie oczyszczona, zmatowiona, pory wydawały się mniejsze (oczywiście nie był to efekt na stałe, ale przy regularnym używaniu nie były tak rozszerzone), wszystkie zaczerwienienia od razu się uspokojały, a przebarwienia po niespodziankach szybciej znikały. Nie dostałam dzięki niej zupełnie nowej, lepszej twarzy - cudów nie ma co oczekiwać - ale skóra była w zdecydowanie lepszej kondycji. Myślę, że jak ktoś ma problemy z cerą, dużo niespodzianek, sebum, rozszerzone pory, to koniecznie musi sięgnąć po tą maskę, bo zaświadczam, że jest genialna! Ubolewam nad tym, że mi się skończyła, ale mam zamiar zakupić nowe opakowanie, i być może dorzucę do niej również tonik z tej samej serii.
Maska kosztuje £19 za 50ml.

Znacie pielęgnację od REN?

9 sie 2015

MAC, Prep+Prime Transparent Finishing Powder

Kosmetyki MAC są u mnie wciąż nowością. Póki co, w swoim posiadaniu miałam może 4 rzeczy, w tym dwa pudry. Tajemnicą nie jest, że świecę się niemiłosiernie, i ciąglę poszukuję czegoś, co pozwoli mi nie zerkać w lustro z odrazą, godzinę po przypudrowaniu. Pisałam już o słynnym Blocie <klik!>, który okazał się bardzo dobry, acz nie idealny ;) Czy P+P go pobił?


Dlaczego zdecydowałam się na wersję sypką? Sama nie wiem. Nie ukrywam, że kompakty są mi zdecydowanie bardziej przyjazne, zwłaszcza, że poprawki robię poza domem, na szybko. Pomyślałam jednak, że sypkie pudry często mają lepsze właściwości matujące, niż ich kompaktowi bracia, dlatego wzięłam taką wersję. Trochę żałuje, bo ten puder sypie się na wszystkie strony, i trzeba uważać, ale chciałam, to mam ;)


Jak widzicie, puder zabezpieczony jest naklejką, która ma chronić przed nadmiernym wysypywaniem się kosmetyku. Pomysł marny, i niepraktyczny - odsuwane przegródki są milion razy lepszym pomysłem. Co by się bardziej zabezpieczyć, nie usunęłam całkiem naklejki, zostawiłam może połowę dziurek zakrytych, i powiedzmy, że jakoś to funkcjonowało. 

Puder jak to sypaniec - biały, i wszędzie się znajdujący. Plusem jest oczywiście fakt, że nie zamienia nas w ducha, nie podkreśla skórek, pryszczy, porów.....na początku. Do nałożenia na twarz używałam mniej więcej takiej ilości, jak na zdjęciu powyżej, używając do nakładania pędzla do pudru od RT. 


Ok, ale czy P+P spisał się lepiej niż Blot? Odpowiedź brzmi: nie. To znaczy, nie jest to produkt zły, absolutnie! Porównując je, matowił skórę na podobny czas jak Blot, czyli w moim przypadku 3 godziny, ewentualnie dłużej, jeśli było chłodniej. Nie dawał płaskiego matu, raczej wygładzał twarz, nie osiadając się na włoskach. Sprawdzałam go na różnych podkładach, i zawsze sprawdzał się identycznie, więc nie znalazłam idealnego duetu, a szkoda. Wydajność na plus, pomimo kilkukrotnego używania w ciągu dnia, spędził ze mną około 3 miesiące. Przy mniej tłustych cerach, doliczyłabym z miesiąc więcej :)

Trochę się przeliczyłam kupując ten puder, miałam większe oczekiwania wobec niego, ale nie żałuję spotkania - przynajmniej wiem, że już do siebie nie wrócimy ;) Dalej poszukuję ideału, w tym momencie zastanawiam się nad kupnem Vichy Dermablend, bo ponoć daje najlepszy mat - zobaczymy :) Puder MAC dostaniecie w salonach/sklepie internetowym, jego cena wynosi £20.50 za 8g produktu.

Znacie linię Prep+Prime? 
Nightly Wolf ©
design by march17