11 mar 2015

TheBalm, Sexy Mama - puder matujący

Moje poszukiwania kosmetyku nadającego mat trwają w najlepsze, i tym razem skierowały moją uwagę (ekhem, pieniądze..) w stronę The Balm.
Produkty te mają bardzo ciekawą szatę graficzną - niby taka niepoważna, trochę kiczowata, ale....przyjemna dla oka :) Słynny Mary-Lou Manizer jest już chyba kosmetykiem kultowym...mam nadzieję, że będę mogła w końcu dodać swoje 3 grosze do jego popularności :)
Ale ja nie o tym, a o pudrze! Na stronie Feelunique znalazłam go w bardzo atrakcyjnej cenie. Ma robić to, co chcę - matowić. Dałam mu szansę, a niech ma.


Opakowanie - tak jak wspomniałam - rewelacyjne :) Z wierzchu mamy ochronny kartonik, który zabezpiecza pudełko z pudrem. Bardzo spodobał mi się sposób jego zamykania - na magnes, który dobrze trzyma, a jego siła nie słabnie z czasem, więc nie otworzy się przypadkiem w torebce.


Niestety, dużym zaskoczeniem okazał się kolor pudru.....wszędzie wyraźnie napisane jest TRANSLUCENT.....hmmm może ja mam problemy ze wzrokiem, ale jak dla mnie puder kolor ma, i to dosyć wyraźny. Szczerze mówiąc, to przeraziłam się otwierając go po raz pierwszy, ale pomyślałam, że zaryzykuję.
W sumie dobrze zrobiłam, bo okazało się, że kolor zdecydowanie blednie na skórze. Nie jest jednak transparentny - widać różnicę, cera nabiera bardziej beżowo-żółtego koloru, jednak nie na tyle, by przyciemnić ją o 1-2 tony. Widać to później, gdy robię dzienne poprawki, dlatego też preferuję coś bez koloru, bądź jaśniejszego.


W kwestii właściwości matujących jest przeciętny. Mat utrzymuje się do 2 godzin, potem blask przejmuje górę ;) Puder dobrze leży na twarzy, nie tworzy maski, nie osiada się na włoskach. Nie zatkał porów, ani nie zadziałał w żaden negatywny sposób na skórę.
Wydajność całkiem ok, po miesiącu z hakiem została mi mniej więcej połowa, ale weźcie poprawkę na to, że używam go bardzo często, bo muszę i chcę go zużyć ;)

Dla porównania kilka zdjęć w słońcu:

tutaj już przypomina prawie puder brązujący ;)

Cieszę się, że kupiłam go w promocji: zamiast 15 funtów, zapłaciłam koło 8. Jak dla mnie nie jest wart swojej ceny, a przynajmniej nie polecam go tłustolicym. MAC Blot był pod tym względem zdecydowanie lepszy. Nie mówię, że to zły produkt - jeśli nie macie problemów z przetłuszczaniem twarzy oraz Wasz kolor skóry nie jest porcelanowy, to prawdopodobnie przypadłby Wam do gustu. Ja jednak mu podziękuję - tym razem jednak zapoluję na Mary-Lou ;)

Lubicie kosmetyki TheBalm?

1 mar 2015

Soap&Glory, Supercat Eyeliner Pen

Kreski na powiekach zaczęłam sobie malować w liceum, i od tamtego czasu jestem ich wierną fanką. Bez nich moje oczy wyglądają na małe i nijakie, brakuje im "tego czegoś" ;) Może dla innych te kreski źle się kojarzą, albo nie wyglądają jakoś szczególnie, ale ja osobiście je uwielbiam, i wątpię by kiedykolwiek mi się znudziły ;)


Do tej pory używałam głównie płynnych eyelinerów, które z reguły dobrze się sprawdzały, i nie miałam z nimi problemów. Nieraz myślałam o tych w sztyfcie, ale ich główną wadą była twardość końcówki, bądź szybkie wysychanie. Jednak później dowiedziałam się o eyelinerze od Soap&Glory, a, że markę lubię, tak więc nie wahałam się przed sprawdzeniem kolejnego kosmetyku z ich szafy.


Eyeliner wyglądem nie różni się od innych - ma czarne opakowanie, a szata graficzna jest skromna, czyli tak jak lubimy :) Po otwarciu zakrętki, naszym oczom ukazuje się dość gruby sztyft, który wydaje się twardy. Moja pierwsza myśl brzmiała "znów niewypał!", ale dałam mu szansę. I dobrze zrobiłam!

Sztyft jest miękki, i idealnie sunie po powiece. Nie trzeba go mocno przyciskać, bo kolor jest bardzo napigmentowany. Jedno przejechanie nim po powiece daje nam piękną, czarną kreskę. Można też zmieniać jej szerokość, wystarczy rysować "bokiem", bądź samą końcówką - spokojnie wyjdzie nam grubsza, jak i super cienka kreska. 


Kreska nie odbija się na powiece, kolor nie płowieje, ani w żaden sposób nie znika - sprawdzone po długich dniach w pracy ;) Wysychanie póki co nie dotknęło eyelinera - rysuje tak samo dobrze, a minęły już 2 miesiące od zakupu. Duży plus! Za taką cenę - 6 funtów (niecałe 30zł) opłaca się po niego sięgnąć! Dodatkowo kupić można grubszą wersję eyelinera - Supercat Fat, za funta więcej. Mnie akurat wystarcza ten co mam, ale dobrze wiedzieć, że jest taka możliwość :)

Jeśli macie okazję - koniecznie przyjrzyjcie się ofercie Soap&Glory, bo warto! 

Lubicie kreski na powiekach? Jeśli tak, stosujecie do tego eyelinery w płynie, czy sztyfcie?

Nightly Wolf ©
design by march17